Koncert Gongów i Mis Tybetańskich

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Głęboko odprężające odczuwanie wibracji dźwięku.

Kojąca wibracja gongu i mis przenika nas i otwiera na głębokie doświadczanie swojego istnienia, pozwala odkrywać dotyk dźwięku w przestrzeni świadomości siebie, doświadczać pulsu życia w sobie.

Naturalnie pojawia się stan medytacji, głębokiego połączenia ze swoim wnętrzem.
wyzwalające pierwotną radość i harmonię.

Po zanurzeniu się w przestrzeni dźwiękowej, doświadczeniu zanurzenia w dźwiękach, zostajemy uwolnieni od napięć i lęków, czujemy się lekko, przestrzennie, pełniej doświadczając obecności.
Każda komórka ciała zostaje obudzona do życia, budzą się samouzdrawiające siły ogranizmu, a procesy regeneracji w ciele nabierają pełnej mocy.

W trakcie koncertu jesteśmy w wygodnej pozycji leżącej, na macie, okryci kocami, co dodatkowo sprzyja wrażeniu kąpieli w dźwięku i pełnemu odprężeniu.

W trakcie seansu będziemy w wygodnej pozycji leżącej, na macie, okryci kocami, co dodatkowo

sprzyja odprężeniu (maty i koce są na miejscu).

wstęp: 25 zł

Więcej informacji i potwierdzenie udziału w koncercie pod tel.: 531 576 198

A tutaj wrażenia jednej z uczestniczek po ostatnim koncercie:

„Pierwszy raz miałam okazję uczestniczyć w takim wydarzeniu, szczerze mówiąc, była to decyzja nagła, spontaniczna i nie przygotowywałam się do niej jakoś specjalnie – tzn nie znałam odczuć innych osób po takich koncertach.

Położyłam się z pełną otwartością na to doświadczenie, lecz nie spodziewałam się większych doznań. Początkowo same dźwięki były ciche, czasem jakby poza słyszalnością, ja starałam się nie koncentrować na niczym konkretnym, po prostu słuchać i patrzeć wgłąb siebie. Początkowo dźwięk lokalizowałam gdzieś w okolicy twarzy, szczęki, ślinianek, czułam takie delikatne przechodzenie drżeń przez ciało, ale bez konkretnej lokalizacji.

W pewnym momencie poczułam jakby koła – taki wir – zataczane w okolicy pępka i mocne skupienie dźwięku-energii w miejscu, gdzie miałam kiedyś niewielką zakrzepicę – w lewej łydce. Było to intensywne uczucie, ale bez bólu, jak mocne plusowanie i koncentracja ciepła , uczucie takiego zagęszczenia w tym miejscu. Chwilę to trwało i minęło zupełnie.

Natomiast największe i najintensywniejsze odczucia towarzyszyły gongom i dalszej części koncertu. Bardzo silnie odczuwałam wibrowanie dźwięku gongu w ciele, raz po raz przechodziły mi takie dreszcze wzdłuż kręgosłupa od miednicy w kierunku szyi i tyłu czaszki. W pewnym momencie poczułam moce pieczenie i wibrowanie czubka głowy. To było bardzo intensywne i trwało dość długo, po czym ustąpiło.

Miałam w pewnym momencie też „przymus” pogłębienia oddechu i aktywnego obserwowania go, tak, że czułam oddech, który przechodził do mojego brzucha i tam „zawijał” się i szedł do wydechu. Miałam też poczucie zmiany ułożenia języka, tak, żeby bardziej był przy podniebieniu, niż leżał swobodnie na dole.

Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się już do przechodzących dreszczy i albo ich nie czułam, albo ustąpiły. Generalnie nie widziałam wcześniej żadnych obrazów, raczej miałam przed oczami taką szarość. W pewnym momencie poczułam jak ciepło i strumień czerwonego światła wchodzący do mojego krocza. Światło rozlewało się w moim ciele w kierunku brzucha i klatki piersiowej zmieniając jednocześnie kolory na pomarańczową wypełniając moje biodra i żółtą w okolicach pępka i tam, gdzieś w okolicy przepony ta fala zanikała. W tym samym czasie Drugi strumień światła – zielonego – wchodził przez moją klatkę piersiową – przez mostek, wypełniając tak samo jak pierwsza fala moje ciało. Tu kolory przechodziły przez cyjany aż do błękitu w okolicach szyi. To trwało chwilę, takie strumienie bardzo delikatnie rozgrzewające ciało. Raczej to widziałam odczucia były bardzo subtelne.

Po kolejnym czasie bardzo intensywnie zaczęłam czuć środek czoła. Taki ucisk od środka, znam to uczucie, często przed zaśnięciem lub przy koncentracji zdarza mi się to odczuwać. Tym razem jednak w pewnym momencie poczułam i zobaczyłam światło białe – jakby ktoś z zewnątrz świecił latarką do środka głowy. Początkowo to światło tylko wchodziło, po chwili zaczęło wychodzić przez środek czoła nabierając lekko niebieskiego zabarwienia, ale dalej było białe – takie kryształowe. Po pewnym czasie znikło.

1779462_10201421847450007_1514751585_n

1616686_10201421850570085_1132069623_n
Był jeszcze jeden taki moment gdy w tej szarości przede mną zobaczyłam wschodzące cytrynowożółte „Słońce”, które było wewnątrz podwójnej zasłony w formie zanikającego okręgu – cieżko to opisać – to jest ten pierwszy rysunek, który Ci wysłałam. przesuwało się od dołu – miejsca połączenia okręgów, aż do góry, gdzie powinny ponownie się stykać. Gdy było już na górze całość zmieniła kolory na fioletowe tło z czerwonym „Słońcem”.

Resztę gongów właściwie czułam jako dreszcze o różnym natężeniu, był taki moment, że poczułam nachodzący na mnie taki „pancerz z dreszczy” na całym tułowiu. Było to różnie rozłożone w czasie koncertu i nie wiem dokładnie kiedy pojawiały się i z jaką intensywnością.

Po gongach miałam jeszcze jedno miłe doświadczenie w trakcie „grzechotek”. O d razu skojarzyły mi się z opłukującym mnie deszczem. Przypomniało mi się też wspomnienie z dzieciństwa, gdy w każdą letnią burzę biegłam na taras naszego domu i tańczyłam w padającym na mnie deszczu.

Po koncercie, wydawało mi się, że będę „siedzieć w głowie”, przeżywając to, czego doświadczyłam, tymczasem, czułam się rześka, i miałam wrażenie, że powietrze jest krystalicznie czyste. Muszę tu powiedzieć, że ostatnio z racji pracy przy komputerze, czuję, że pogarsza mi się wzrok. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy widzę lepiej ale mam wrażenie, że wyostrzyły mi się kontury ;-).

Dziękuję za to doświadczenie.

Monika”

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×